Publikacja: Stefan Röhrenschef, 12 miesięcy w pasiece: praktyczny podręcznik do nowszego sposobu hodowli pszczół dla przyjemności i pożytku, oparty na własnem doświadczeniu, z uwzględnieniem uli amerykańskich i innych najnowszych typów uli, Nakładem Księgarni Karola Kwiczali ; (Drukiem J. Pisza), Tarnów, 1925
W grudniu, styczniu i lutym przestrzega znający przyrodę pszczół hodowca, aby miały: 1. bezwzględny spokój w pasiece i 2. stosowną ciepłotę. W miesiącach tych siedzą pszczoły na plastrach naprzeciw oczka w kształcie mniej więcej kuli podłużnej w górę w ulach o ramkach wysokich, a wydłużonej na boki w ulach szerokoramkowych (amerykańskich) i spożywają w błogim spokoju słodki owoc swej znojnej pracy letniej, lub te zapasy cukru, którym ich miłośnik spiżarnię, zaopatrzył. W miarę zjadanego miodu posuwają się całym kłębem coraz wyżej, utrzymując stałą ciepłotę teraz od 10-12° R., co im w tej porze najzupełniej wystarcza. Co pewien czas zmieniają się kochające się siostry, t. j. te, które zaspokoiły swój głód i ogrzały się wewnątrz kłębu, wycofują się na skraj jego, a ich miejsce zaś wpychają się te zziębnięte i zgłodniałe do środka, by znów po jakimś czasie ustąpiły miejsca innym.
I takie tylko życie jest w dobrze zimującym pniu. Gaz węglowy opada na dół ula lub wychodzi oczkiem i napływa świeże powietrze z tlenem. Lekki szmer z oczka zalatuje do przyłożonego ucha naszego i cieszymy się, że pszczoły zimują dobrze.
O ten bezwzględny spokój około zimujących pni powinien pasiecznik dbać bardzo w zimnych miesiącach. Dlatego pasieka powinna być ogrodzona, aby tam bydło, nierogacizna, gęsi itp. nie chodziły, sam jeden tylko właściciel obchodzi pnie co pewien czas i zachowuje się tam sam cicho i ostrożnie. W szopach, stebnikach, gdzie zimują pszczoły, podłoga powinna być wysypana piaskiem, by stopami nie robić stuku.
A jakże zimują pszczoły przy gościńcach, kolejach, młynach, fabrykach, gdzie ciągły huk? Do nieustannego turkotu pszczoły się przyzwyczajają i to na ich zimowlę źle nie wpływa, tylko że więcej zużywają miodu. Najbardziej szkodzi im uderzanie, stukanie niespodziewane w pień, rąbanie drzewa tuż obok pni. Wtedy robi się w gnieździe nadzwyczajne gorąco, pszczoły przelęknione niepotrzebnie rozchwytują w większej ilości zapasy, z kłębu rozchodzą się po ulu i krzepną, bo poza kłębem jest zaledwie +6 ° R., a czasem 0° R., reszta zaperza się, powoli ginie i pień marnieje, a przynajmniej się obsypie.
Dlatego pasiecznik powinien czasem rano lub wieczorem przejść się po cichu koło zimujących pni i gdy spostrzeże, że pszczoły na oczko wychodzą lub wewnątrz ula głośno huczą, niech się domyśli, że tam za gorąco i trzeba przez oczko podać w korytku wody, zatworu uchylić zdjąć wyściółki. Albo tam mysz się zakradła, którą wypłoszyć należy, bo mogą ją pszczoły zaciąć i byłby spokój, ale mogą i nie ściąć, zwłaszcza gdy słabe, a silne mrozy, to i marna mysz będzie przyczyną straty pnia. Ptaszkom, jak sikorkom, dzięciołom, nie można pozwalać pukać w oczko pnia, ale przepłoszyć je trzeba, ptaszki te owadożerne są bardzo pożyteczne, ale w pasiece wyrządzają wielkie szkody.
Jak widzimy, pszczoły w lecie i w zimie mają wiele w ro gów, czyhających na ich życie, na ich pracę, ale największym ich wrogiem jest sam człowiek, bo niejeden "przemądry pszczelarz" niczyich rad nie chce słuchać, ale dusi pszczoły wśród zimy w smrodliwej izbie i karmi je na swój sposób, a skutek tej zbyt troskliwej, a ze skąpstwa pochodzącej pielęgnacji jest ten, że pszczelarz taki wynosi na wiosnę próżne pudła na pole, albo jest w nich po kilkadziesiąt pszczół tylko.Kto niema mat, które koniecznie rozumiejący przyrodę pszczół hodowca mieć i sam je wyrabiać powinien, kto niema przegródek, to niech w listopadzie w piękny dzień poprzystawia do gniazd deseczki, ale tak, by tam za tą deseczką były u góry i u dołu listewki cienkie, by ta deseczka nie gniotła pszczół i by one tam swobodnie chodzić i motylicę oganiać mogły. Deseczkę tę niech obetka szczelnie, a tu z tej strony przed sobą napcha żytniej słomy (mierzwy miękkiej), nie siana. Kto nie zrobi tego szczelnie, tem u plastry zapleśnieją, bo para z gniazda zbytnio uchodzić i skraplać się będzie, pszczoły spotrzebują daleko więcej miodu, bo napływające zimno i uchodzące z gniazda ciepło zmuszać je będzie do silniejszego odżywiania się, celem wywołania większej ilości cieplika, podobnie jak i bydło, którego w zimnej, przewiewnej stajni w grudniu i styczniu do karmić się nie można. I ludzie w zimnej porze odżywiają się obficiej i pożywniej. Ludzie się ruszają i pracują, pszczoły w zimie przeciwnie, nic nie pracują, nie ruszają się, siedzą na plastrach kulistym kłębem poniżej miodu i jeśli ul jest zimny i gniazdo pszczele na zimę źle zaopatrzone, to gdy przyjdzie 20 i przeszło stopni mrozu, zimujący kłąb otoczy bania zmarzniętej pary (śniegu), w kłębie bowiem jest 10-12° R., poza nim 0° R. Szron ten z nastaniem cieplejszej pory topnieje i całe mieszkanie pszczołom zalewa. Te chcąc się ratować przed zalewem, spijają wodę, ale zbytnia ilość wody powoduje biegunkę, czyli jak się w języku pszczelarskim mówi, zaperzenie. To też pszczoły giną, plastry i cały ul pleśnieje. (Patrz: Choroby pszczół).
Zimujące w kłębie pszczoły nie wykonują ruchów, jak tylko te, które są najniezbędniejsze do ich życia, np. gdy siedzące bliżej miodu posilą się i dostatecznie ogrzeją, idą na brzeg kłębu, gdzie jest chłodniej, a stąd posuwają się głodne ich siostry, by się posilić i ogrzać. Ta wzajemna zmiana odbywa się regularnie co pewien czas, w spokoju i porządku. Stąd ten lekki szmer, jak szum daleko płynącego potoku, który przemienia się ku wiośnie w głośniejsze mruczenie, podobne do mamrotania kota zadowolonego, o którym się mówi, że "pacierze odmawia". Taki lekki szum w zimie, a mruczenie głośniejsze ku wiośnie, jest oznaką dobrego stanu pnia. Gdy do takiego pnia do wylotu przyłożysz ucho i zapukasz lekko raz, dwa, trzy, a odezwą się krótkim, silnym szumem, bądź o ten pień spokojny. Co innego i coś tam nie dobrze jest, gdy pszczoły odezwą się słabeńko, a jeszcze gorzej, gdy się nie odezwą wcale lub huczą, czyli, jak to mówią, "wyją".
Pszczoły dla samych siebie potrzebują przez zimę bardzo mało, 2-3 1/2 kg. miodu, zależy od tego, gdzie zimują; gdy silne mrozy, spotrzebują 4 i 5 kg. do wiosny, cukru 8 kg. Ale powietrza za to nie żałujmy im, bo ono nic nie kosztuje. Nie zasuwajmy zatem oczek całkiem nigdy, chociażby najsilniejsze mrozy były. Nie zapychajcie też nigdy niczem, bo się uduszą. Im silniejszy pień, tern oczko zimą i latem więcej odsunięte być powinno, aby więcej odpływało zepsutego, a przypływało świeżego powietrza. W pogodne dni ciepłe nawet zimą w grudniu, styczniu odsunąć wyloty zupełnie, niech się pszczoły przelecą, zczyszczą; jest to dla ich zdrowia bardzo pożądane; Gniazdo niech się przewietrzy.Atoli w jasne mroźne dni i wietrzne w zimie (listopad, grudzień, styczeń, luty) zasłania się oczka deseczkami, opierając je o mostek i ścianę pnia, aby do gniazd nie wpadały drażniące przez wylot promienie słoneczne i aby zimowy wiatr gniazd nie oziębiał.
W takie dni najlepiej oczka wypchać lekko mokrym mchem, który co pewien czas jeszcze się skrapia. Stąd będą brały wodę. To pojenie mokrym mchem nie może trwać długo. Na noc trzeba mech wybierać, bo nietylko jest potrzebny przypływ świeżego powietrza, ale musimy wiedzieć, że w każdym pniu, w każdej porze roku ciągle giną pszczoły ze starości i same z gniazda odchodzą. Rodzą się kaleki, te też odchodzą przez oczko i na ziemię spadają. Gdyby więc oczko było zasunięte, to pszczoły same zatamowałyby przystęp świeżego powietrza i do uduszenia całej zdrowej rodziny mimowoli same by się przyczyniły.
U nas najwięcej pni ginie z uduszenia i głodu, a nigdy z mrozu. Nieraz zdarza się, że pień dożył wiosny, pięknie się obleciał, pyłek nosić zaczął w marcu, a w kwietniu zamarło w nim życie, bo resztki miodu czy cukru wyszły prędko na wyżywienie rozszerzającego się czerwiu, aż naraz zabrakło, bo niedbaluch-hodowca w jesieni dał mało, teraz nie zaglądał, nastała zimna pora, nic znikąd przynieść nie mogły i bardzo płodna matka z całem gniazdem zginęła. Wychód miodu jest na wiosnę dla czerwiu znaczny i w miarę coraz cieplejszej pory coraz znaczniejszy. Uduszonych pszczół brakiem powietrza nie ożywisz, ale spadłe z głodu często w grudniu, styczniu, lutym, marcu uratować można, jeżeli to spadnięcie nie trwa dłużej, jak dzień, dwa najwyżej.
Często do pni pukać nie trzeba, ale gdy pień po zapukaniu odezwie się bardzo słabo, to ma miodu ledwie coś niecoś, albo bardzo starą matkę, która zginie wkrótce. Jeśli pień ma starą matkę i nie odzywa się, albo huczy z powodu jej straty, to na to w zimie rady niema. Przypiszmy sobie winę, żeśmy w lipcu lub sierpniu matki nie zmienili. Dać pszczołom wody w korytku przez oczko kilka razy i zostawić je tak do wiosny, kiedy je będzie można z innemi złączyć. Gdy miarkujemy, że brak żywności, pień do ciepłej izby wziąć, otworzyć i szukać w spadniętej kupce pszczół matki. Gdy się ją znajdzie, ogrzać chuchaniem w dłoni, a gdy odżyje, skropić ją, jak i dające znaki życia pszczoły ciepłą, słodką wodą, matkę na pszczoły położyć i ul zamknąć. Zagrzać dobrze cegłę, owinąć mokrą szmatą i do ula za zatwór włożyć. Powstanie w ulu ciepło. Gdy pszczoły niedawno spadły, odżyją, poczną na ściany ula i ramki wychodzić i wzajemnie się zlizywać. Teraz oczko zasunąć, by na izbę się nie rozchodziły i zaciemnić, jako też okno zasłonić. Następnie przygotować ciepłego, gęstego, cukrzanego syropu, pół litra wody na 1 kg. cukru, dwie ramki z gniazda ująć, nalać do nich tego syropu i napowrót wstawić. Jeśli jest plaster miodu, zawiesić, jeśli niema, dodać jeszcze jedną ramkę gęstego syropu, wszystko napowrót tak ułożyć, jak było, cegłę wyjąć, a gdy pszczoły dobrze huczą, pień na swoje miejsce rano wynieść, a oczko trochę odsunąć. Pień uratowany.
Gdy atoli są zanadto zaopatrzone, powstaje w gnieździe posucha, brak wody, miód cukrzeje, pszczoły z gorąca zaperzają się, zjadają za wiele miodu, wkońcu chore, obrzękłe wypadają oczkiem na ziemię i giną. W takim razie należy im w stosownem korytku oczkiem podać wody, po której powinna pływać pocięta słoma. Gdy kilkakrotne podanie wody pszczół nie uspokoiło, należy ściółkę zdjąć z powały i trochę zatwór uchylić na kilka godzin, bo inaczej zginą. Gdyby pasiecznik spostrzegł w grudniu lub styczniu wylatujące z którego pnia pszczoły, bujające w mroźnem powietrzu i naturalnie zaraz od zimna padające, to znak, że w tym pniu głód, albo brak wody, wogóle coś tam jest niedobrego, bo w tym czasie, podczas mrozu, powinny pszczoły siedzieć cicho.
Gdy spostrzeże w grudniu, styczniu lub lutym, że robotnice wypełniają swemi ciałami całe oczko (jeszcze żywe), to znak, że tam bliska głodowa śmierć, bo o tym czasie powinny siedzieć pszczoły w głębi gniazda przy miodzie, zdała od oczka. Przybliżają się do oczka i wypełniają je, ale dopiero w kwietniu i maju, kiedy robotnic młodych przybywa, jest im za ciasno i trzeba im gniazdo rozszerzyć! Bardzo dobrą porą jest zima dla gospodarzy, pszczelarzy i ogrodników, bo obok niezbędnych codziennych zajęć zostaje wiele czasu do czytania fachowych pism, przeprowadzenia rachunkowych zestawień, dochodu i rozchodu rocznego i daje sposobność do przeglądnięcia, naprawy lub sporządzenia nowych narzędzi gospodarskich, ogrodniczych i pszczelarskich, aby ich nie szukać, gdy będą koniecznie potrzebne.
Pasiecznik powinien zatem ponaprawiać nadpsute daszki nad ulami lub porobić nowe, narznąć listewek i narobić ramek, wytopić wosk, jeśli go ma, oczyszczać przybory pszczelarskie, trzymać ramki wiszące z wosczyną w przewiewnem miejscu i t. d., a przedewszystkiem przysposobić kilka nowych uli, by nie szukać ich wtedy dopiero, gdy roje wychodzić zaczną. Kto nie chce stracić pnia teraz lub na wiosnę, niech przestrzega przypomnień w styczniowych radach.
Starych uli nie radzę nikomu ani nabywać, chociażby najtaniej, ani pożyczać, chyba że się otrzyma poręczenie, że ul ten nie jest po spadniętych na zgnilec pszczołach, bo możemy sobie łatwo sprowadzić zarazę, która setki i tysiące już zgubiła.
W zimowej porze radzimy miłośnikom pszczół budować ule. W następnym rozdziale podajemy różne typy uli z rycinami i rysunkami i wymiarami, według których może sobie każdy pszczelarz sam ule budować. Nikt wam tak ula nie zbuduje, jak sam. U stolarzy 1-2 cm. mniej lub więcej wszerz czy wzdłuż, to nic i już ul zepsuty, a przy budowie uli nawet o milimetry nie powinno być mniej lub więcej.
Jakie ule budować, to Wam wskaże okolica i warunki, w jakich sąsiednie i okoliczne pasieki dochód dają. Jeśli okolica bujna, obfita w miododajne rośliny, zasłonięta od północnych wiatrów, budujcie ule głębokie. Mieszkałem 3 lata w takiej okolicy, że musiałem mieć ule 24 ramkowe (12 w gnieździe, 8 w magazynie) dwuzatworowe o 2 oczkach. Ośmioramkową miodnię brałem 2 razy w lecie na miodarkę, a z zarodni 2 razy po 3 ramki, wszystkie ważące po 3-4 kg. miodu. Były to ule prof. Dra Ciesielskiego. W innej okolicy było skąpiej. Te 24 ramkowe przerobiłem na 2 ule po 12 ramek i w tych miałem zawsze miód. Kto niema przekonania do uli t. zw. słowiańskich, czyli prof. Dra Ciesielskiego, niech buduje ule Dra Leciejewskiego, ule Czyńki, lub ule amerykańskie. Autor tej książki po tyloletniem doświadczeniu może z czystem sumieniem powiedzieć, że nie system ula lub ramki daje miód, ale dobra okolica, pomyślny, błogi czas i znajomość przyrody pszczół samego pszczelarza. P. Jan Marcinków, nestor dzisiejszych pszczelarzy, bywał na wszystkich Zjazdach i wiecach pszczelarskich w całej Europie i zabierał zawsze głos, bo włada kilku językami. Otóż na jednym Zjeździe wybuchł spór między zgromadzonymi pszczelarzami, który ul najlepszy? Każdy naród zachwalał swój. P. Marcinków po wysłuchaniu wszystkich zabrał głos i po dłuższych przekonywujących wywodach powiedział: Proszę Panów! do tego cylindra (pokazał swoje nakrycie głowy) naznoszą pszczoły pełno miodu, o ile będzie, obfitująca, w miododajne rośliny okolica i ciepły parny czas. Nie ul daje wiele miodu, ale pomyślne warunki i siła robotnic. - Otrzymał od wszystkich huczne oklaski i podziękowania.
W zimowych miesiącach robimy miodarki, na jaką kogo stać i wszystkie potrzebne przybory pszczelarskie, a będą nam w lecie, jak darowane. Czytajmy książki i gazety ogrodniczo-pszczelnicze, a skorzystamy bardzo wiele. Urządzajmy posiedzenia, odczyty, pogadanki, a spędzimy czas zbożnie i ku pożytkowi początkujących.
Zima to okres najtrudniejszy w roku dla pszczół, trwający od 100 do 150 dni. W trakcie tego okresu pszczoły nie opuszczają ula, tworząc kłąb pozostający w ciągłym ruchu. Tym samym z chwilą wejścia rodziny pszczelej w stan zimowli praktycznie niewiele da już się zmienić. Jeśli pszczelarz popełnił jakieś błędy czy to w ilości ramek pozostawionych w ulu, czy też pokarmu podanego pszczołom, to w trakcie trwania okresu zimowego trudno jest to naprawić. Dopiero wiosną dowiaduje się się o negatywnych skutkach takiego działania. Ponieważ w okresie zimowania żadnych istotnych zmian w stanie rodziny wprowadzić się nie da, tym bardziej ważne jest, aby przygotować pszczoły jak najlepiej, a ilość i wagę ewentualnych błędów, których całkowicie uniknąć się nie da, zmniejszyć do minimum. W czasie zimowli pszczół zachodzą procesy, na które należy zwrócić uwagę.
Aby przebieg zimowli był prawidłowy, a pszczoły mogły wykorzystać wszystkie możliwości, jakimi obdarzyła je natura, powinny mieć możliwość zawiązania kłębu na pustej części plastra, gdyż tylko wtedy mogą się wzajemnie ogrzewać i porozumiewać. Wzajemny kontakt umożliwiający dzielenie się informacjami ma duży wpływ na przebieg zimowli. Ogromne znaczenie ma zwłaszcza informacja o obecności matki. Przy braku możliwości kontaktu pszczół z poszczególnych uliczek część z nich zachowuje się jak bezmatek.
O ile, więc postąpilibyśmy tak, że zalane zostałyby plastry prawie do dolnej beleczki ramek, to pszczoły nie miałyby możliwości zawiązania kłębu na pustej części plastra, a tym samym każda uliczka zimujących owadów musiałaby sama tworzyć potrzebne jej ciepło, jako że dzielące je 2,5 cm pokarmu uniemożliwia wzajemne ogrzewanie się pszczół z sąsiednich uliczek. W częściach plastra nieobsiadanych przez pszczoły zimno wnika w płynny pokarm i wciska się pomiędzy uliczki zimujących pszczół. Każda z nich to jakby osobny, utrzymujący się na „własny rachunek” kłąb zimujący, z których tylko jeden ma matkę. Jedynym sposobem, jaki mają pszczoły, aby ratować się w takiej sytuacji, jest tworzenie temperatury, co ma miejsce oczywiście tylko w trakcie zjadania pokarmu. W ten sposób powstaje błędne koło. Zużycie pokarmu to przedwczesne wypełnienie się jelita prostego odchodami, to zużycie biologiczne pszczół. To nadmierne zużycie pokarmu na skutek tego, że niemożliwe jest prawidłowe, zgodne z biologią wykorzystanie tej energii, którą pszczoły wytwarzają na swoje potrzeby. Zwiększone zużycie pokarmu to oczywiście dalsze skutki uboczne w postaci nadmiaru wilgoci w ulu, która może bardzo negatywnie wpływać na efekty zimowli. Wilgoć, zwłaszcza jeśli pogorszy warunki izolacyjne, powoduje dalsze zwiększenie spożycia i w efekcie przekarmionej rodzinie może tego pokarmu zabraknąć, a już na pewno pszczoły będą tak spracowane, że niewiele będą mogły zrobić nawet, jeżeli uda im się dotrwać do końca zimy.
Co zrobić, jakie przyjąć zasady postępowania, aby do opisanej sytuacji nie dopuścić i umożliwić pszczołom wykorzystanie wszystkich możliwości tak, aby przebieg zimowania był optymalny w zależności od typu ula, rozmiaru i wielkości ramki oraz tych czynników, którymi pszczelarz może te warunki poprawić. Nie należy więc pszczół przekarmiać, tylko bez względu na rodzaj i kształt ramki karmić w ten sposób, aby umożliwić im zawiązanie kłębu na niezalanej części plastra. Wtedy pszczoły, tylko częściowo siedząc na pokarmie, mają możliwość wzajemnie się ogrzewać, komunikować i przesuwać się na plastrach. W okresie aktywności pszczół pszczelarz może na bieżąco reagować, poprzez wykonanie określonych zabiegów związanych z trwającym pożytkiem bądź jego brakiem, kiedy zauważy, że postąpił niewłaściwie. Na bieżąco może dodać lub ująć ramek, dodać węzę, nadstawki, ująć lub dodać czerwiu itd. W okresie zimy tych zabiegów praktycznie nie da się przeprowadzić.
Jakie błędy najczęściej są popełniane?
Jednym z najczęściej popełnianych błędów w trakcie przygotowania pszczół do zimowania, jest traktowanie wszystkich rodzin w pasiece jednakowo, tzn. stosowanie dla wszystkich takiej samej liczby ramek czy ilości pokarmu. Taka metoda może sprawdzać się podczas zabiegów letnich typu dodawanie nadstawek, odbieranie miodu czy prowadzenie zabiegów leczniczych. Przystępując do prac związanych z zazimowaniem pszczół, powinniśmy podejść indywidualnie do każdej rodziny. Dotyczy to zwłaszcza oceny ilości ramek, na których będzie ona zimowała. Jest to bardzo ważne, gdyż od tego będzie zależała ilość pokarmu, jaką musimy dodać rodzinie, tak aby przebieg zimowli mógł być optymalny.
Kolejny błąd, bardzo często popełniany zwłaszcza przez mniej doświadczonych pszczelarzy, to dokarmianie według zasady, że pokarm jest podawany tak długo, jak długo pszczoły go biorą. Na skutek takiego postępowania pszczoły zalewają plastry aż do dolnej beleczki i w ten sposób stwarzają sobie bardzo trudne warunki zimowania. Zwróćmy również uwagę na odpowiednią wentylacje ula, pamiętając o znacznej różnicy temperatury, jaka panuje na zewnątrz ula i bezpośrednio w kłębie zimujących pszczół. W tych okolicznościach dobierzmy odpowiednią wielkość wylotka oraz jego położenie (odległość) względem zimującego kłębu pszczół.
Wielu pszczelarzy ten problem rozwiązuje poprzez stosowanie specjalnych wkładów dennicowych, przez co powodują, że warunki w ulu stają się o wiele korzystniejsze i w efekcie uzyskujemy rodziny, które po zimowli posiadają taki zapas energii, że potrafią jeszcze jakiś czas pracować i wychować nie tylko pokolenie, które ma je zastąpić, ale także czasem jeszcze pracować na wczesnych pożytkach. Zimą nie powinniśmy niepokoić pszczół. Jeżeli wyczuwamy zagrożenie rodziny pszczelej to możemy delikatnie osłuchać ul za pomocą stetoskopu, bądź raz stuknąć w ul i nasłuchiwać bzyczenia, jednak są to niebezpieczne praktyki wybudzania pszczół, które należy podejmować tylko w wyjątkowych przypadkach.
Zbyszek F. Foto: Stanisław Ch.
Źródło: "Gospodarka Pasieczna" Wanda Ostrowska;"Moja Gospodarka Pasieczna" Brat Adam; "Zimowanie pszczół" Marc-Wilhelm Kohfink; Artykuły z czasopism pszczelarskich.
Ogólny widok pracowni pszczelarskiej.
Pozyskiwanie cennego produktu pracy pszczół, jakim jest miód.
Wytapianie wosku.